Wilno odwiedziłam już kiedyś jako nastolatka. Wtedy, spiesząc za wycieczkową grupą, tęsknym wzrokiem spoglądałam na magiczne zakamarki tego miasta. Starałam się zapamiętać małe kawiarenki i zachować obraz ciasno upchniętych klimatycznych restauracyjek. Pragnienie zasmakowania wszystkich tych miejsc zaowocowało złożoną sobie obietnicą, że jeszcze kiedyś tam wrócę.
Jak to z takimi obietnicami bywa, życie zepchnęło ją na dalszy plan. Aż, zupełnie przypadkiem, wybraliśmy Wilno na ostatni przystanek naszych tegorocznych wakacji (po Tallinie i Rydze). Żeby było śmieszniej, to nawet nie była moja propozycja, ale za to strasznie się ucieszyłam kiedy padła.