
O zmęczonym rodzicu słów kilka

Cudowna wyspa dziadka – recenzja

Pięciu nieudanych – recenzja

'Było ich pięciu,
Pięciu nieudanych.'
Byli tak nieudani, że aż licytowali się, kto z nich najbardziej…W trakcie książki okazuje się jednak, że każdy z nieudanych jest tak naprawdę wyjątkowy. A każda z ich wad jest także ich supermocą.
Czyj jest ten lęk?

Dość często zdarza mi się słyszeć: boję się tego i tego, a moje dziecko ma to po mnie. Tymczasem twierdzenie to, choć bardzo wygodne, stosunkowo rzadko jest prawdziwe.
Część naszych irracjonalnych lęków to rzeczywiście wrodzona ewolucyjna spuścizna. Kiedyś ważne było, aby szybko reagować w obliczu pewnych zagrożeń, np. obecności dzikich zwierząt, dlatego wykształciliśmy swojego rodzaju czujność i wrażliwość na pewne sygnały wzrokowe i słuchowe.
Aktualnie raczej rzadko spotykamy na swojej drodze jadowite węże, więc w wyniku dość nieadekwatnego już przystosowania ewolucyjnego możemy w pierwszym odruchu przestraszyć się np węża ogrodowego, leżącego w trawie.
Pasek dla każdego! Albo i nie…

Za nami zakończenie roku szkolnego, jednego z dziwniejszych, jakie przyszło nam doświadczyć, jeśli nie najdziwniejszego. A wraz z końcem roku, tradycyjnie, odbiór świadectw. Z paskiem lub bez. Lepszych lub gorszych.
Czy rodzice powinni trzymać wspólny front?

O tym, czy rodzice powinni trzymać wspólny front można usłyszeć od wielu osób i przeczytać w wielu miejscach. Także niektórzy eksperci i blogi specjalistyczne podkreślają rolę zgodności między rodzicami w postępowaniu z dziećmi. Mnie samą także uczono w dzieciństwie, że jeśli mama czy tata coś powiedzieli to tak, jakby powiedzieli to oboje naraz.
Jednocześnie ta tzw. zgodność kłóci się już na wstępie z faktami i zwyczajną logiką. Nie ma dwóch takich samych ludzi, którzy mieliby identyczne wartości, potrzeby, cele i granice. Jak to zatem możliwe, że rodzice są zawsze jednomyślni?
Co nam zrobi koronawirus?

Ostatnie dni były dla mnie czasem refleksji. Podczas, gdy spora część z nas zastanawia się nad tym, jak długo będziemy jeszcze przymusowo zamknięci w domach, inni prognozują, jak i czy po pandemii podniesie się gospodarka, a jeszcze inni, który odłam polityczny na tym skorzysta i jak. A ja w tym czasie mimowolnie myślami krążę wokół tego, na czym trochę już się znam. Bo ostatnio najczęściej myślę o koronawirusie w kontekście naszego zdrowia psychicznego.
Nie pytaj mnie, dlaczego nie mam więcej dzieci

Większą część czasu, który przeznaczyłam na napisanie tego wpisu zajęło mi zastanawianie się, czy w ogóle powinien powstać. Wkraczamy w sferę bardzo prywatną i nie jest to dla mnie łatwe.
Tym bardziej, że mam świadomość, że ludzie nie potrafią zareagować na to, co teraz napiszę. Nie wiedzą jak się zachować albo zwyczajnie się ze mną nie zgadzają.
Nie lubię się tak obnażać, ale wiem, że takich kobiet jak ja może być więcej. Kobiet, którym być może pomoże to, że ktoś inny także to przeżywa, ktoś inny rozumie. Mi by pomogło.
Kto to widział?! O akceptacji i tolerancji.

Nastał czas balików. Wiele się w tym temacie nie zmieniło na przestrzeni lat. Każdy z nas na hasło balik z sentymentem wyobrazi sobie poprzebierane, rozweselone dzieciaki. Chłopców, przebranych za strażaków, żółwie ninja, czy spiedermanów. Dziewczynki w kolorowych, błyszczących sukienkach księżniczek, wróżek lub czarownic. Co jednak, jeśli na znanym nam obrazku pojawi się nowy, nieznany element?
Chłopiec w sukience. Przebrany za Elsę, Kopciuszka, czy cokolwiek innego, tradycyjnie przypisywanego dziewczynkom.
Ratunku, nie lubię się bawić z moim dzieckiem!

Jakiś czas temu na konsultacjach pewna mama zapytała mnie o jedną rzecz. Postanowiłam ją dzisiaj poruszyć, bo mam wrażenie, że po trochu dotyczy wszystkich nas. Bardzo często przewija się w moich rozmowach z rodzicami, zarówno w trakcie konsultacji, jak i w prywatnych pogawędkach.
Co zrobić, jeśli nie lubię niektórych zabaw z dzieckiem? Co, jeśli kompletnie nie czuję tej zabawy, a on ją uwielbia? Czy jeśli nie lubię się z nim bawić, to znaczy, że jestem złym rodzicem?