Aronson i dzieci
Jednak ten, kto podobnie jak ja, pokusił się o przeczytanie jego autobiografii wie także, że ma bardzo ciekawe poglądy dotyczące wychowania dzieci. Można nawet powiedzieć, że pełna szacunku i wrażliwości postawa, jaką on i jego żona, Vera przejawiali podczas wychowania swoich czworga dzieci wyprzedziła ówczesne czasy. Bardzo dużo o samym autorze, a właściwie współautorze mówi też niezwykła historia powstania książeczki. Bowiem Elliot Aronson nie napisał Przygód Rózi (…) sam. Drugą autorką jest jego wnuczka, Ruth, które w momencie pisania książki miała 6 lat. Ta para to nie tylko autorzy, ale też tytułowi bohaterowie książeczki.Historia powstania książki
Sześcioletnia Ruth miała problem z nauką czytania, przez co groziło jej powtarzanie klasy. Dlatego jej mama poprosiła o pomoc swojego ojca, czyli jej dziadka, profesora Aronsona. Przedsięwzięcie to w rzeczywistości było wyzwaniem dla nich obu, bowiem Elliot Aronson jest niemal niewidomy. W wyniku degeneracji plamki żółtej stracił zdolność widzenia centralnego. Wpadł jednak na pomysł, aby wspólnie z Ruth napisać historyjkę. W ten sposób udało mu się zmotywować ją do poznawania liter bez presji i przymusu obecnego w szkole. Sam Aronson pisze o powstawaniu książki tak:Tak oto do pracy zasiadło dwóch autorów: jeden nie potrafił czytać, drugiemu z kolei z trudem udawało się odszyfrować litery nawet wielkiego rozmiaru. Zaczęliśmy snuć opowieść Przygody Rózi i chłopca o imieniu Dziadek.Sama Ruth była podobno dziewczynką równie charakterną, co jej dziadek. Nie dziwi więc fakt, że spod ich rąk wyszła opowieść niebanalna, która zadziornie puszcza oko do wielu klasycznych bajek. I to jest kolejna rzecz, która mnie w niej urzeka.
Książka inna niż wszystkie
Mam bowiem problem z wieloma klasycznymi opowieściami. Nie podoba mi się w nich wszechobecne stereotypizowanie i powierzchowność postaci. Dobrzy są ładni, gładcy i młodzi, a źli starzy i brzydcy. Na męża nadaje się tylko przystojny książę, nawet jeśli znasz go dwa dni. A Przygody Różi i chłopca o imieniu Dziadek takim historiom trochę grają na nosie. Mamy więc Staruszkę, która nie jest Wiedźmą i Bardzo Wysokiego Człowieka, który nie jest Olbrzymem. Jest też Gąska, która nie znosi złotych jaj, ale za to wykarmi rodzinę. Z tego też powodu na uznanie zasługują także ilustracje Edyty Chachulskiej, w której postacie są cudowanie zwyczajne i różnorodne. Niebanalna fabuła Autorzy serwują nam wielowarstwową historię. Na najbardziej powierzchownym poziomie to opowieść o dwójce dzieci, które zgubiły się w lesie. Jeśli jednak zajrzymy głębiej dotyka tematu ufności i stereotypów. Oceniania ludzi po wyglądzie, uprzedzeń i tolerancji. Ponoszenia konsekwencji za swoje czyny i wzajemnej życzliwości. Wszystkie ta zagadnienia przedstawione są przy pomocy dowcipnych i realistycznych dialogów. Tym zresztą urzeka mnie ta książka: naturalnością. Postacie wyglądają przeciętnie. Mylą się i popełniają błędy. Okazują uczucia i uczą się od siebie nawzajem.W Stanach Zjednoczonych tę książeczkę z radością czytają dzieci w każdym wieku – od lat trzech po sto trzy!Taką informację zamieścił w książce sam autor i ja się z nim zupełnie zgadzam. Przygody Rózi i chłopca o imieniu Dziadek to książka, która bardzo przypadła do gustu mojemu dwulatkowi. Kiedyś wręczyłam ją w prezencie dziesięcioletniej siostrzenicy i także była nią zachwycona. Przyznam też, że ja sama również czytam ją z przyjemnością. Znasz tą książeczkę? Co o niej sądzisz? A może znasz jakąś inną wartościową pozycję dla dzieci? Czekam na Wasze rekomendacje i recenzje w komentarzach! A jeśli inetersują Cię inne recenzje książek dla dzieci i nie tylko znajdziesz je TUTAJ.
Dziękuję za Twoje odwiedziny na mojej stronie! Chcesz być na bieżąco? Polub mój profil na Facebooku lub Instagramie i nie przegap żadnego wpisu!