Zalety poradnika Dziecko pielęgnacja i wychowanie
Niewątpliwą zaletą poradnika jest zebranie całego kompletu podstawowych informacji na przeróżne tematy, które mogłyby interesować rodziców. Taki opis poszczególnych ram rozwojowych na pewno byłby przydatny dla młodych rodziców, którzy stąpają po zupełnie nowym obszarze rodzicielstwa.
Do zalet na pewno zaliczyć można praktyczne wskazówki, typu lista potrzebnych przed narodzinami przedmiotów. Takie porady na pewno będą wartościowe dla zagubionych w gąszczu dobrych rad i tzw. przydasiów dziecięcych.
Nie mam także zastrzeżeń do strony medycznej książki. Rzetelnie zebrano wiedzę dotyczących różnych etapów rozwoju dziecka i nastolatka i podano ją w przystępny uporządkowany sposób. Warto posiadać taką ściągawkę, jeśli lubimy mieć pewność co do prawidłowości rozwoju fizycznego naszego dziecka.
Dziecko – pielęgnacja i wychowanie okiem psychologa
Celowo jednak zaznaczyłam, że nie mam zastrzeżeń do stricte medycznej strony książki, gdyż w książce, poza pielęgnacją, opisane jest także wychowanie. A w tym drugim obszarze trochę zastrzeżeń mi się jednak uzbierało. Wiele fragmentów budzi moje wątpliwości, a część stanowczy sprzeciw.
Autor z jednej strony pisze o potrzebie bliskości malucha i o tym, że nie jest maszyną, żeby działać, jak w zegarku. Jednocześnie jednak sporo takich porad, jak wyregulować takiego malucha udziela.
W rozdziale o rozpieszczaniu dowiadujemy się początkowo, że nie da się rozpieścić niemowlęcia, bo ono sygnalizuje jedynie swoją potrzebę bliskości. Potem jednak okazuje się, że ta porada dotyczy tylko niemowlęcia do 6, miesiąca życia. Gdy maluch przekroczy tę magiczną granicę, następuje najwyraźniej w nim zmiana i potrzeba bliskości zmienia się próbę manipulacji. Manipulacji, której mądry rodzic nie powinien się oczywiście poddawać.
Jak odpieścić dziecko?
Szczęśliwie, nawet jeśli popełniłeś ten błąd, drogi rodzicu, i pozwoliłeś, aby Twój starszy niemowlak wszedł Ci na głowę ze swoimi potrzebami bliskości i uwagi, jest na to sposób. Autor szczegółowo opisuje procedurę ‘odpieszczania dziecka’, zaznaczając, że to możliwe, wymaga jedynie ‘silnej woli i odrobiny bezduszności’.
Na koniec tego opisu rodzic otrzymuje także informacje, że robi to wszystko dla dobra dziecka, żeby nauczyć je radzić sobie z frustracją, bo ‘Jeśli nie opanuje tego między szóstym a dwunastym miesiącem życia, potem będzie o wiele trudniej’.
Zadziwia mnie, że można wykazywać się naprawdę sporą wiedzą na temat fizycznego rozwoju dziecka, a jednocześnie głosić takie przekonania, które kompletnie przeczą wiedzy o rozwoju mózgu. Nie ma opcji, żeby dziecko w wieku 6-12 miesięcy opanowało radzenie sobie z frustracją, bo to po prostu wykracza poza jego możliwości rozwojowe.
Bunt dwulatka
Na podobny impas natrafiłam przy okazji czytania o rozwoju dwulatka. Z jednej strony autor naprawdę fajnie opisuje możliwe przyczyny złości u dwulatków, nie zapominając o takich jak np. głód czy przebodźcowanie. Wspomina także o tym, że do regulacji w takich sytuacjach konieczna jest obecność rodzica.
Niestety, zaraz okazuje się, że rodzic jest dziecko potrzebny głównie do tego, żeby nauczyć je jak najszybciej korygować takie zachowania na przyszłość. Jego rolą są uściski i pocałunki po napadzie złości i krótka pochwała ‘dobrze, że udało ci się uspokoić’.
Nie tylko nie ma mowy o zwyczajnym stanowieniu wsparcia dla dziecka w tej trudnej i zupełnie naturalnej rozwojowo sytuacji, ale także brakuje mi chociażby porady o zidentyfikowaniu i nazwaniu przeżytych emocji. Poza tym przytoczona wyżej pochwała to tak naprawdę źródło dodatkowego stresu dla malucha.
Zamiast przekazać komunikat: twoje emocje są w porządku, masz prawo się złościć, każdy to robi, chcę pomóc ci przez to przejść, mówimy dziecku: jesteś ok, kiedy już kończysz to napady. Do tego czasu to, co robisz jest nieakceptowalne.
Pojawia się też po tych poradach, krótki opis tego, jak radzić sobie z marudzeniem dziecka, na który tak naprawdę braknie mi słów, więc pokazuję go w całości na zdjęciu:
Dziecko – pielęgnacja i wychowanie – podsumowanie
W książce pojawia się także sporo innych tego typu niesmacznych ‘kwiatków’. Można by oczywiście powiedzieć, że jestem na pewne komunikaty wyczulona i bardziej zwracam na nie uwagę. Ale jestem psychologiem i właśnie przez pryzmat mojej wiedzy i pracy oceniam tę książkę.
Dlatego niestety nie mogę z czystym sumieniem polecić jej rodzicom. Polecam jej część medyczną, czyli tą dotyczącą pielęgnacji i żałuję, że na tym autorzy nie zakończyli. Byłaby w stanie zrozumieć pewne przekonania, które pojawiłyby się w pierwszych egzemplarzach po 1945. r. Jednak od poszerzonego i ZAKTUALIZOWANEGO wydania wymagam jednak trochę więcej, a przede wszystkim zgodności z aktualną wiedzą z zakresu psychologii rozwoju dziecka.
Dziękuję za Twoje odwiedziny na mojej stronie! Chcesz być na bieżąco? Polub mój profil na Facebooku lub Instagramie i nie przegap żadnego wpisu!