Przyznaję, że do efektownych może one nie należą i prawdopodobnie przy pierwszym wrażeniu przegrają starcie z zdalnie sterowanym dinozaurem. Jednak z czasem to właśnie książki, odpowiednio dobrane do wieku i zainteresowań dziecka, zyskują na wielowymiarowej wartości.
Ciekawią, bawią, uczą i wzruszają. Wspomagają rozwój, usypiają, tworzą wspomnienia. A w książkach dla maluchów najpiękniejsze jest chyba to, że dziecko musi czytać je z rodzicem.
I ja te momenty uwielbiam. To przekomarzanie z Ignacym, że jeszcze jedną i to jak umawiamy się, że ta będzie ostatnia (haha). To, że bywam zmęczona tym czytaniem w kółko, ale bardziej niż zmęczenie czuję satysfakcję i dumę, że literatura tak go interesuje. I zwyczajną radość, że kolejny wybór książki dla niego okazał się trafiony.
Właśnie dlatego Ignacy ma naprawdę dużo książek o przeróżnej tematyce i przeznaczeniu. Książki dla dziecka to jedna z rzeczy, na które nie żałuję pieniędzy, bo traktuję je jak inwestycję w jego rozwój. Kluczem jednak jest odpowiednie dobranie takiej książki.
Książek dla dzieci jest na rynku całe mnóstwo, ale moim zdaniem część z nich w ogóle nie powinna do dzieci trafiać. Podsuwanie dziecku fajnych, wartościowych książek daje mi pewność, że czytając, przekazuję mu sensowne treści, a nie kładę do głowy stek niezgodnych z moimi wartościami bzdur. Dodatkowo, jeśli książka w jakiś sposób mnie przekonuje, to jest mi jednak ciut łatwiej przeczytać ją Ignacemu ostatni raz… po raz dwudziesty.
O książkach mogłabym pisać bez końca, ale przecież obiecałam Wam zestawienie najciekawszych pozycji z biblioteczki Ignacego, a nie szereg moich refleksji na temat literatury dziecięcej ???? . Zatem zapraszam na krótką wycieczkę pośród godnych uwagi książek dla maluchów.
Kicia Kocia (Anita Głowińska)
Jako pierwsza seria, którą zapewne część z Was już zna. Kicia Kocia zrobiła się bardzo popularna mimo, że jest dość…dyskusyjna. Wielu rodziców drażni duża ilość powtórzeń w treści, a wygląd postaci budzi skojarzenia z różnego rodzaju używkami. ???? . Nie zmienia to jednak faktu, że dzieci w znakomitej większości Kicię Kocię najzwyczajniej w świecie uwielbiają. U nas była to miłość od pierwszego czytania, która trwa do dzisiaj. Mi aż tak te powtórzenia nie przeszkadzają, choć czasem zdarza mi się po prostu pomijać. Cenię jednak serię o Kici Koci za prosty, dostosowany do wieku dziecka język oraz przystępne oswajanie codziennych sytuacji, jak wizyta u lekarza czy nieśmiałość w poznawaniu nowych ludzi. Seria Kicia Kocia i Nunuś jest rekomendowana dla dzieci w wieku 1-3 lat. My zaczęliśmy ją czytać mniej więcej właśnie po pierwszych urodzinach i Ignacy od razu ją polubił. Natomiast kiedy Ignacy miał 1,5 roku zaczęliśmy czytać serię Kicia Kocia (polecaną dla dzieci w wieku 2-6 lat) i seria dla maluchów poszła trochę w odstawkę. Nadal wracamy do Nunusia, ale zdecydowanie częściej wałkujemy starszą serię. Za to prawdziwym hitem okazała się u nas książka Kicia Kocia i Nunuś: Gdzie jest szczurek?, czyli książka z otwieranymi okienkami. Bałam się, że jak już raz znajdziemy Szczurka, to książka się Ignacemu znudzi, ale okazało się, że zupełnie niepotrzebnie! Jeśli szukacie prezentu dla dwulatka, to zapewne sprawdzą się właśnie tego typu pozycje: otwierane okienka albo poszukiwanie elementów na obrazku. U nas ta faza fascynacji poszukiwaniami i rozwoju spostrzegawczości właśnie sięga zenitu.Książeczki kontrastowe
Jeśli szukacie prezentu dla dziecka, które niedawno się urodziło, to serdecznie polecam różnego rodzaju książki i tablice kontrastowe. Są one dostosowane do możliwości wzroku i przetwarzania bodźców maleńkiego dziecka. To były nasze pierwsze książeczki i naprawdę świetnie się sprawdziły, a właściwie sprawdzają nadal, bo zdarza nam się jeszcze do nich wracać. Wybierając je koniecznie zwróćcie uwagę na jakość wykonania, bo umówmy się, jest więcej niż pewne, że prędzej czy później wylądują w buzi dziecka. U nas, jak widać na zdjęciu, najlepiej tą próbę przeszła seria wydawnictwa Wilga.Seria o Ancyklopku (Piotr Dobry i Łukasz Majewski)
Na serię o Ancyklopku wydawnictwa Tadam składają się trzy części. I tom to książka kontrastowa, której nie mieliśmy, gdyż o Ancyklopku przeczytałam, kiedy zbliżały się pierwsze urodziny Ignacego, czyli kiedy właściwe już z kontrastów wyrósł. Kupiłam jednak wtedy dwie pozostałe części: Wszystkie Psoty Ancyklopka (rekomendowana od 1 r. ż.) i Ancyklopek na placu zabaw (od 2 r.ż.). Od tego czasu aż do teraz czytamy je bardzo często. Na pierwszy rzut oka uwagę zwraca niebanalna, a według wielu po prostu nieładna grafika. Kolory są raczej szaro-bure, a kształty proste, schematyczne i trochę rozmyte. Zaznaczam jednak, że Ignacego nigdy to nie odrzucało i bez problemu odgaduje, co znajduje się na obrazku. Dla mnie ta grafika to nadal miła odmiana od niektórych krzykliwych, wielokolorowych okładek. Wszystkie Psoty Ancyklopka to zbiór krótkich humorystycznych twierdzeń z dźwiękonaśladowniczymi wyrażeniami, które stanowią naprawdę przyjemny wstęp do nauki mowy. Pojawiają się tam też elementy wyrażania emocji, takie jak: O rany! ; Ha,ha!, które moim zdaniem są ciekawym materiałem do wprowadzania w świat przeżyć i ich ekspresji. Czytanie właśnie z podkreśleniem tych wyrażeń sprawiało Ignacemu bardzo dużo frajdy. Ancyklopek na placu zabaw to w mojej opinii jedna z lepiej napisanych książek dla dzieci, jakie miałam jak dotąd w rękach. Bardzo podoba mi się w niej ładny i elegancki, ale jednocześnie prosty i zrozumiały język. Przede wszystkim jednak zachwyca mnie sama treść opowieści. Autorzy w przystępny sposób traktują o strachu przez odmiennością i tolerancji wobec niej. W historii pojawia się lęk przed innością i jego przyczyny, nazwanie emocji towarzyszącym obu stronom takiej sytuacji, jak strach, smutek, osamotnienie oraz zakończenie pełne radości i ciepłych uczuć. A wszystko to w formie ciekawej i zrozumiałej dla małego dziecka historyjki. Jak dla mnie pozycja obowiązkowa w bibliotece malucha!Pucio i inne części serii (Marta Galewska-Kustra, Elżbieta i Witold Szwajkowcy)
Myślę, że Pucia większości z Was nie muszę przedstawiać . My mamy książkę Pucio mówi pierwsze słowa i ma ona naprawdę wiele zalet. Przyznam, że dość długo nosiłam się z zamiarem jej zakupu ze względu na dość wysoką cenę, ale teraz absolutnie nie żałuję. Sympatyczne postaci i proste codzienne historyjki wzbudzają ciekawość dzieci. Książka przeznaczona jest do nauki mowy, posiada więc pomocnicze okienka na każdej stronie i obrazkowy spis wszystkich słów na końcu. Nie trzeba też od razu korzystać z wszystkich jej dostępnych możliwości. My zaczęliśmy od czytania samej historyjki, stopniowo przeszliśmy do nazywana przedmiotów, potem czynności itd. A w tym czasie Pucio nie znudził się Ignacemu nawet na jeden dzień. To na pewno nie będzie ostatnia nasza książka z tej serii. Z kolei Wierszyki ćwiczące języki to pozycja skierowana dla dzieci, które już potrafią mówić i służy ćwiczeniu ich wymowy (rekomendowana dla dzieci w wieku 4-7 lat). Została więc trochę przedwcześnie kupiona przez Tatę Ignacego, jednak czytamy ją już teraz. Ignacemu bardzo podobają się rytmiczne melodyjki i próbuje powtarzać wyszczególnione tam sylaby. Można więc powiedzieć, że służy nam już dziś do nauki mowy i wyrabiania elastyczności języka. Ogromnym atutem książek z serii Uczę się mówić i Uczę się wymawiać są umieszczone tam informacje dla rodziców oraz wskazówki, jak czytać je z dzieckiem, na co zwrócić uwagę oraz jak maksymalnie wykorzystać potencjał książek przy codziennym czytaniu.Seria Czuczu
Na tą serię składa się wiele różnych książek, gier i zagadek. Zaletą serii są oznaczenia z przeznaczeniem wiekowym znajdujące się na każdej z nich. Choć oczywiście są to oznaczenia umowne i my akurat prawie zawsze kupowaliśmy je z ok półrocznym wyprzedzeniem i od razu się sprawdzały. U nas największym hitem okazały się karty obrazkowe Dźwięki tu i Dźwięki tam. Mamy je od kiedy Ignacy miał niecały rok i bardzo często czytamy je do dzisiaj. Na początku dźwiękonaśladownicze karty służyły nam do nazywania przedmiotów i wydawanych przez nich dźwięków. Teraz wspomagają rozwój mowy Ignacego, bo często czyta je już sam. Dla mnie wielkim atutem tych kart jest to, że są niewielkie i łatwo zabrać je ze sobą, np. na podróż, żeby w razie czego zająć czymś dziecko. Ciekawą propozycją są też zagadki. Są one kierowana do starszych dzieci w różnych grupach wiekowych (2, 3, 4, 5, 6 lat). My jeszcze z nich nie korzystaliśmy, ale podarowałam je młodszemu bratu i bardzo przypadły mu do gustu. Dodatkowo zauważyłam, że chęć wykonania zagadek motywowała go do prób składania liter i samodzielnego czytania. Seria Czuczu jest zatem godna polecenia ze względu na szeroką ofertę skierowaną do dzieci w różnym wieku, dopasowane do wieku i poziomu rozwoju dziecka edukacyjne treści, ładną (choć czasem trochę pstrokatą) grafikę oraz solidną jakość wykonania.Książki do nauki języka angielskiego
O tym, jak Ignacy zaczął się uczyć języka angielskiego opowiadałam Wam TUTAJ. A wszystko zaczęło się właśnie od anglojęzycznych książeczek. Pierwsza była książka Naughty Nancy z pluszowymi rączkami, którą Synek wybrał sam w sklepie, kiedy był niemowlakiem. Znakomita większość naszych anglojęzycznych pozycji pochodzi z TkMaxx. Największą miłością Ignacy zapałał do książki o farmie z otwieranymi okienkami oraz do książeczek o Peppie. Na uwagę zasługuje książka Vroom feel –and-fit shapes book of things that go, która czeka schowana w szafie jako prezent na Mikołajki. W środku znajdziemy prosty tekst oraz wypukło – wklęsłą kolorową grafikę. Książka będzie zatem nie tylko materiałem do nauki języka, ale też ciekawym doświadczeniem sensorycznym. TkMaxx nie prowadzi sprzedaży internetowej, więc do tego sklepu po książki trzeba się po prostu wybrać. Lojalnie jednak uprzedzam, że istnieje duże ryzyko szybkiego opróżnienia Waszego portfela, bo większość tych książek to pozycje wyjątkowe, przepięknie i ciekawie wydane. Druga część wpisu pojawi się już wkrótce, a w niej same perełki z naszej biblioteki – zapraszam serdecznie!Dziękuję za Twoje odwiedziny na mojej stronie! Chcesz być na bieżąco? Polub mój profil na Facebooku lub Instagramie i nie przegap żadnego wpisu!