Wszystko to powoduje, że rodzic, zmęczony, a nawet przemęczony sprawowaniem opieki aktywnym maluchem, marzy o chwili wytchnienia. Najlepiej dwóch, ewentualnie dziesięciu. Rozwiązanie tej sytuacji wydaje się być podane na tacy, da się przecież sprawić z łatwością, że nawet żywy i absorbujący malec posiedzi jakiś czas w miejscu, a nawet sam się sobą zajmie. Wystarczy, że włączymy mu bajkę w telewizji lub damy do ręki smartfon albo tablet. My wtedy możemy w spokoju wypić kawę i pozwolić sobie na chwilę relaksu… Tylko uwaga! To jedna z tych pokus rodzicielskich, którym nie warto ulegać, i to naprawdę z wielu powodów.
Nadmiar bodźców
Wszystkie te urządzenia narażają mózg dziecka na nadmiar bodźców. Maleńkie dziecko z ciepłego, maminego brzucha, w którym panują delikatna ciemność i spokój, przerywane od czasu do czasu przytłumionymi dźwiękami z otoczenia, dostaje się nagle na świat, w którym wszystko jest głośnie, żywe i wyraziste. Już samo otoczenie, bez smartfonów i tabletów jest dla niedojrzałego i dynamicznie rozwijającego się mózgu dziecka ogromnym wyzwaniem.
Nawet kiedy dziecko z noworodka zmieni się w niemowlaka, a następnie wyrośnie z okresu niemowlęcego świat nadal jest dla niego pełen tajemnic do odkrycia. Codziennie przytrafia mu się coś, co je ciekawi, zaskakuje i wymaga jego uwagi oraz poznania.
Dołożenie do tego dodatkowo silnych bodźców w postaci szybko zmieniających się obrazów w wielu jaskrawych kolorach to dla tak maleńkiego dziecka po prostu zbyt wiele. Takie przebodźcowanie może skutkować nadmiernym pobudzeniem i problemami z zasypianiem.
Hamowanie eksploracji
Przeznaczeniem małego dziecko jest ciągła eksploracja. Dlatego też mówimy często, że dzieci mają niespożytą energię – potrzebują jej, aby każdego dnia badać swoje otoczenia. Testują swoje możliwości, poznają właściwości swojego ciała i rzeczy, manipulują przedmiotami, poznają świat społecznych stosunków i wykonują wiele innych czynności. I bardzo dobrze, bo właśnie to wszystko powinny robić, aby prawidłowo się rozwijać.
Dlatego każdy powinien przyjąć do wiadomości, ze uspokajanie żywego dziecka bajką w telewizji lub na smartfonie mija się z celem, bo taki maluch będzie musiał gdzieś spożytkować uśpioną energię. Takie technologiczne uspokojenie może zatem skutkować nadpobudliwością lub rozdrażnieniem w innych sytuacjach.
Hamowanie rozwoju mowy
Nadmierne obcowanie z urządzeniami mobilnymi i telewizją hamuje rozwój mowy. Dziecko w drugim roku życia stopniowo zaczyna rozwijać bardzo ważne narzędzie komunikacyjne, jakim jest mowa. Rozwój ten następuje przede wszystkim w toku interakcji społecznych. Dziecko próbuje nawiązać kontakt z drugą osobą oraz powtarza wydawane przez nią dźwięki. Oglądanie bajek czy granie w gry po prostu mu tą okazję odbiera i redukuje ilość sytuacji, w której rozwija się komunikacja.
A co w zamian?
Dziecko powinno poznać inne, wartościowe czynności. Wyobraźmy sobie takiego malucha, dla którego smartfon lub tablet to chleb powszedni. Za kilka lat, może dziesięć, jego mama będzie prawdopodobnie stała nad nim i ze złością powie: Oderwij się choć na chwilę od tego telefonu, porobiłbyś coś innego, pożytecznego. Tylko, że dlaczego takie dziecko czy nastolatek ma rezygnować ze swoich technologicznych zabawek, skoro od najmłodszych lat tak ochoczo go z nimi zaznajamiano?
Pokażmy dziecku świat literatury, poznajmy z nim różne aktywności, uprawiajmy z nim sport, a wreszcie towarzyszmy mu w odnajdywaniu i pielęgnowaniu pasji. Pamiętaj, że wszystko, czego pomożesz dziecko doświadczyć w najmłodszych latach, zaprocentuje w jego późniejszym dzieciństwie i życiu.
Childhood unplugged w praktyce
Dziecko do co najmniej drugiego roku życia, nie powinno mieć styczności z telewizją, smartfonami i tabletami. Jestem jednak świadoma w jakim świecie żyjemy i wiem, że całkowite odizolowanie od nowych technologii nie jest możliwe. Dlatego tym bardziej to takie ważne, aby możliwie ograniczać ich dostęp dziecku. Po trzecim roku życia może z nich korzystać, ale również w ograniczonym czasie oraz, koniecznie, pod kontrolą rodziców.
Zdecydowałam, że moje dziecko będzie miało do drugiego roku życia możliwie najmniejszą styczność z tzw. nowymi technologiami. Uwierzcie mi, wiem że to nie jest łatwe, za to pokusa żeby od czasu do czasu przymknąć oko na tą regułę jest ogromna. Pewnie dużo łatwiej byłoby mi posadzić Synka przed telewizorem i w spokoju ugotować obiad. Dać mu w rękę smartfon i mieć w domu mniejszy bałagan, bo siedziałby w miejscu zamiast robić tajfun w całym mieszkaniu. Puścić bajkę na tablecie i mieć w końcu święty spokój. Byłoby łatwiej… ale czy lepiej?
Z pełną świadomością konsekwencji narzuciłam sobie takie ograniczenie i podjęłam wyzwanie, aby je zrealizować. Robię to, bo wiem, jakie negatywne konsekwencje dla dziecka i jego rozwoju niesie zbyt szybkie i zbyt często obcowanie z nowymi technologiami. Nie martwię się też, że moje dziecko będzie technologicznym analfabetą w świecie, w którym bez smartfonu lub tabletu ani rusz. Na zaznajomienie i naukę obsługi tych urządzeń naprawdę nie zabraknie czasu w późniejszych latach.
Jednocześnie obserwuję, że moje dziecko świetnie rozwija się bez kontaktu z nimi. Potrafi też coraz częściej i na coraz dłużej zorganizować sobie zajęcie i przestrzeń do zabawy. Poza tym wiem dobrze, że żadne dziecko nie wspomni po latach, w jaką super grę grało na tablecie, ale z zapałem opowie, jak tata zabrał je na sanki albo mama śpiewała z nim śmieszne piosenki. To właśnie te momenty są dla malucha najważniejsze – takie w których mama i tata są tu i teraz, tylko dla niego.
Jakie miejsca technologie zajmują w Waszym wychowaniu? Jak dzieci reagują na taki układ?
Chcesz być na bieżąco? Polub mój profil na Facebooku lub Instagramie i nie przegap żadnego wpisu!