Pisałam Wam parę dni temu, że jednocześnie jestem trochę za i trochę przeciw takim rodzinnym wypadom. Jak się okazało, nie tylko moje odczucia odnoście takich atrakcji są, delikatnie mówiąc, ambiwalentne. Od Was usłyszałam raczej podobne relacje.
Dwie strony medalu
Bo z jednej strony to przecież rodzinne wyjście (hura!), które może się nawet udać. Z drugiej strony to nasze dziecko w obcym miejscu, wśród obcych ludzi, bez dostępu do ulubionych rozrywek, a za to z humorem chwiejnym jak chorągiewka na wietrze. Dlatego, nie oszukujmy się, ale od przyjemnego czasu w rodzinnym gronie mamy naprawdę niedaleko do rodzinnej awantury, dramatu i jatki w jednym.
Kiedy byłam w ciąży obiecałam sobie, że nie zrezygnuję z wyjść do restauracji i kawiarni tylko dlatego, że mam dziecko. Plan, który okazał się dosyć ambitny, w zasadzie udało i udaje mi się realizować. Ignacy w restauracjach i kawiarniach bywa stosunkowo często, czasem tylko z mamą, a czasem z obojgiem rodziców.
W rzeczywistości wizyty te były faktycznie relaksujące i przyjemne, kiedy Synek był mniejszy, a właściwie mniej ruchliwy. Jednak im dalej rozwijająca się sprawność i samodzielność Ignacego, tym większym wyzwaniem stawały się nasze wspólne wyjścia.
Dziecko w restauracji: zalety
Jednak takie zabieranie z sobą dzieci do restauracji ma, niewątpliwie zalety. Mamy możliwość wprowadzenia dziecka w nową, nieznaną sytuację społeczną. Pokazać mu panujące obyczaje, a także zasady, których w takich miejscach powinno się przestrzegać.
Oczywiście to nie oznacza, że jedna wizyta w restauracji sprawi, że nasze dziecko w mig nauczy się zachowywać w niej tak, jak my tego oczekujemy. Ba, bardzo możliwe, że nie nauczy się tego nigdy, bo i rodzice mają skłonność do wygórowanych wymagań wobec dzieci, a i dzieci lubią różne zasady naginać pod kątem swoich preferencji.
Istnieje jednak spora szansa, że bywanie w restauracji sprawi, że dziecku łatwiej będzie się w tego typu sytuacjach przystosować. Pozna akceptowalne sposoby zachowania i, w zależności od swoich aktualnych możliwości, będzie miało szansę je zastosować przy następnych wizytach.
Dla mnie ważne jest także to, że restauracja to idealna okazja, aby pokazać dziecku reguły społecznego współistnienia z innymi ludźmi. Wskazać, że w niektórych miejscach nie powinno się robić pewnych rzeczy, mimo że w innych miejscach jest to jak najbardziej dozwolone.
Świat reguł i stosunków społecznych bywa skomplikowany nawet dla dorosłych. Dla dziecka jest zatem, i jeszcze długo pozostanie, nieodgadnioną zagadką. Dlatego uważam, że powinniśmy skorzystać z dostępnych okazji, aby stopniowo dziecko w ten świat wprowadzać. Taką właśnie okazją jest rodzinna wizyta w restauracji czy kawiarni.
Dziecko w restauracji: wady
Ten problem ma jednak drugą stronę, zdecydowanie mniej przyjemną. Zna ją każdy, komu zdarzyło się parę razy spędzić czas w restauracji w towarzystwie swojego malucha. Ta ‘mroczna’ strona rodzinnych wyjść wiąże się z tym, że cóż… dzieci to po prostu dzieci.
Nie wiedzą, jakiego zachowania od nich oczekujemy. Nie rozumieją, czemu akurat tym razem nie mogą krzyczeć i dlaczego nie można swobodnie eksplorować tej nowej przestrzeni. Czują się niepewnie w obcym miejscu, wśród obcych ludzi. Dodatkowo mogą nie mieć humoru, być zmęczone czy zwyczajnie znudzone, bo kilka standardowych zabawek w restauracyjnym kąciku dziecięcym wychodzi im już bokiem. Wśród tych warunków o rodzinne zgrzyty naprawdę nietrudno.
Dobrze się przygotuj
W praktyce można próbować sobie takie wyjścia ułatwić. Na pewno opieka nad maluchem jest łatwiejsza, gdy nie musimy jej ogarnąć w pojedynkę. Pewnym ułatwieniem jest też zabranie zabawek, którymi lubi bawić się dziecko lub dla odmiany takich, których jeszcze nie zna (łatwiej wzbudzić wtedy motywację do badania takich przedmiotów).
Najbezpieczniejszym pomysłem jest wybranie miejsc, które właśnie rodzinom są dedykowane. Dzięki temu mamy szansę na względnie spokojne wypicie kawy, a nawet na to, że pobyt w restauracji będzie dla naszego dziecka atrakcją, nie udręką. Dodatkowym atutem jest fakt, że w typowo rodzinnych miejscach mamy pewność, że nasze dzieci nie będą przeszkadzać innym osobom obecnym w kawiarni. Tam każdy się raczej spodziewa trochę większego hałasu i ruchu.
Nic na siłę
Jeśli jednak miałabym zupełnie szczerze wypowiedzieć się na temat zabierania Synka do restauracji to przyznam, że bardzo dużo zależy od nastawienia. Mam dni, kiedy zabawianie dziecka jedną ręką i popijanie kawy drugą nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Robię to z uśmiechem na twarzy i nawet klasyfikuję jako relaks. Ale mam też takie, w których najzwyczajniej w świecie mi się nie chce. Nie chce mi się iść do restauracji, w której mogę nie usiąść na dłużej niż minutę. Nie chce mi się pić zimnej kawy i pilnować cały czas, żeby moje dziecko czegoś nie uszkodziło. Nie chce mi się znosić pełnych współczucia, politowania lub złości spojrzeń, kiedy moje dziecko nie ma humoru.
I wtedy po prostu zostaję w domu. I to chyba jest klucz do powodzenia takich przedsięwzięć. Nic na siłę. Są takie dni, w których chętniej zostaję w domu, gdzie moje dziecko z łatwością znajduje sobie zajęcia, a jego ewentualne humorki to tylko nasz problem. I są też takie kiedy mam ochotę napić się kawy w kawiarni i wtedy, świadoma ewentualnych konsekwencji podejmuję to wyzwanie.
A kiedy mam ochotę wyjść do kawiarni, wypić tam gorącą kawę w zupełnym spokoju i w pełni się zrelaksować to… zostawiam dziecko w domu. I takie wyjścia też są dla mnie szalenie pożyteczne. Ładują baterie mojej matczynej energii i sprawiają, że z nowymi siłami podchodzę do codziennych macierzyńskich spraw.
A co wy sądzicie o zabieraniu dzieci do resturacji lub kawiarni? Jakie widzicie wady i zalety takich wyjść? Dajcie znać w komentarzu, co myślicie na ten temat!
Dziękuję za Twoje odwiedziny na mojej stronie! Chcesz być na bieżąco? Polub mój profil na Facebooku lub Instagramie i nie przegap żadnego wpisu!