Jednocześnie ta tzw. zgodność kłóci się już na wstępie z faktami i zwyczajną logiką. Nie ma dwóch takich samych ludzi, którzy mieliby identyczne wartości, potrzeby, cele i granice. Jak to zatem możliwe, że rodzice są zawsze jednomyślni?
Czy rodzice powinni trzymać wspólny front?
Bardziej prawdopodobne jest, że święcie wierzą w słuszność tzw. wspólnego frontu i w imię tego potwierdzają zawsze stanowisko drugiego rodzica. Nawet kosztem swoich granic i wartości.
W rodzinach, które pielęgnują wspólny front łatwo zatem o wzajemne nadużycia, wyrzeczenia i poświęcanie swoich granic przez rodziców. W imię wspólnego frontu rodzicielskiego łatwo jest zatracić autentyczność w wychowaniu. A właśnie na niej powinna bazować dobra relacja z dzieckiem.
Mamy prawo się różnić
Rodzice mają prawo się różnić tak samo, jak wszyscy ludzie. I mają także prawo prezentować te różnice w obrębie życia codziennego, a co za tym idzie również wychowania. Co więcej, różnice między rodzicami, wbrew obiegowej opinii, nie wprowadzają w dziecięcy świat chaosu i zamętu, a mogą za to stanowić wspaniałą wartość.
Dzięki funkcjonowaniu w różnych relacjach z rodzicami (bo jakim cudem miałyby być identyczne?) dziecko otrzymuje pierwszą lekcję funkcjonowania w realnym społecznym świecie. Dowiaduje się, że ludzie różnią się między sobą, moja różne cechy, sposób bycia, granice i potrzeby. To, co jest komfortowe dla taty może zupełnie nie odpowiadać mamie, a ulubiona zabawa z mamą może być dla taty uciążliwa.
Przereklamowany wspólny front
Dlatego właśnie pragnę Was dzisiaj przekonać, że wspólny front jest trochę przereklamowany. Jednocześnie nie mam tu na myśli drugiej skrajności, czyli wzajemnego podważania zachowania i wychowania drugiego rodzica. To, co powinno napędzać różnice między rodzicami to autentyczność oraz realne indywidualne cechy i preferencje, a nie wzajemna złośliwość i konkurencja.
Zamiast skupiać się usilnie na utrzymywaniu zgodności w każdej kwestii powinniśmy skupiać się na tym, aby nasz przekaz wobec dziecka był szczery i otwarty. Możemy zatem się martwić, złościć, irytować i nie aprobować tego, co robi drugi rodzic. Ważne jednak żebyśmy z podobnym szacunkiem podchodzili zarówno do własnych, jak i jego granic.
Dzieciom trudno będzie szanować wyznaczane granice, jeśli wyczuje kryjące się za nimi zwątpienie i brak szczerości. A tak niestety bywa w sytuacji dążenia do wspólnego frontu. Granice przestają być nasze własne, wynikające z naszej autentyczności. Stają się wymuszone w imię idei, która notabene nie jest naturalna.
Dużo wdzięczniej dzieci odnoszą się do szczerych granic rodziców. Jednocześnie autentyczne, a nie przejęte granice łatwiej rodzicowi asertywnie obronić w konfrontacji z dzieckiem.
Dlatego zachęcam do zajrzenia wgłąb siebie i oceny, które granice faktycznie są Wasze, a które przejęte/narzucone w imię wspolnego frontu. Wasze rodzina będzie Wam za taką wnikliwą analizę bardzo wdzięczna.
A co Ty sądzisz o wspólnym froncie? Opowiedz mi o swoich doświadczeniach w komentarzu. Zapraszam do dyskusji!
Dziękuję za Twoje odwiedziny na stronie! Chcesz być na bieżąco? Polub mój profil na Facebooku lub Instagramie i nie przegap żadnego wpisu!