Nasze science fiction
Wszystkich nas spotkało coś niezwykłego. Nie mamy doświadczenia w pandemii na taką skalę. Wszystko, co dzieje się wokół nas jest w mniejszym lub większym stopniu nienaturalne i dziwne. Nie mamy na takie sytuacje przygotowanych scenariuszy, gotowych środków zaradczych. Nie istnieją porcedury do wdrożenia po załamaniu publicznego zdrowia psychicznego w trakcie i po pandemii. A że takie nastąpi jestem z każdym dniem bardziej niż pewna.
Na naszych oczach wypełniają się scenariusze, które dotąd znaliśmy z filmów katastroficznych. Rzeczywistość, w której obowiązują silne obostrzenia dotyczące spotkań i działalności. Rzeczywistość, w której zakupy robimy w rękawiczkach i maseczkach. Rzeczywistość, w której nasze domy stają się naszym więzieniem. Nasze własne science fiction.
W środku pandemicznej katastrofy
A w środku tej pandemicznej katastrofy zwykli ludzie. Przedsiębiorcy, starający się przetrwać kryzys, który dotknął niemal każdą branżę. Pracownicy, którzy nie wiedzą, jak długo jeszcze będą mieli, z czego żyć. Rodzice, którym bokiem wychodzi już całodobowe zamknięcie z dziećmi w domu. I dzieci, które po części wiedzą, co się dzieje, a po części (tej większej) są zagubione, jak nigdy dotąd.
Jednocześnie pomoc psychologiczna i psychiatryczna, której niedobory dotykały nas już wcześniej przeniosła się do wirtualnego świata . Część poradni i specjalistów przystosowała się do takiej rzeczywistości, a część zwyczajnie wstrzymała działalność. To oznacza, że dostęp do profesjonalnej pomocy psychologicznej i psychiatrycznej jest aktualnie jeszcze mniejszy niż wcześniej.
I wszyscy ci przedsiębiorcy pod ogromną presją, załamani pracownicy, przemęczeni rodzice i przerażone dzieci nie mają, do kogo zwrócić się po pomoc. Mało tego, często czują się osamotnieni w swoich trudnościach. Zewsząd bombardowani przykrymi statystykami, nowymi zaleceniami i wszelkimi: 'każdy ma ciężko’, 'ja tam spokojnie ogarniam’ i 'własne dzieci ci przeszkadzają?’ nie czują się uprawnieni, żeby sobie nie radzić.
Przestraszone, zagubione dzieci brutalnie wrzucone w nową rzeczywistość mają prawo sobie nie radzić. Mogą być nerwowe, niespokojne i mieć wielkie pokłady niespożytej energii. Mogą gorzej sypiać, nie mieć apetytu, zmienić preferencje co do aktywności. Mogą niechętnie brać udział w proponowanych przez Was i placówki edukacyjne zadaniach. Krótko mówiąc, mogą dawać Wam, rodzicom, w kość bardziej niż zwykle.
I także Wy, rodzice, (i wszyscy inni dorośli) macie prawo sobie nie radzić. Macie prawo nie rozumieć i nie akceptować tego, co się dzieje. Macie prawo się bać i nie odnajdywać w codzienności. Macie prawo mieć wszystkiego dosyć, z własnymi dziećmi włącznie. Macie prawo potrzebować pomocy.
Co nam zrobi koronawirus?
Nie chcę sobie wyobrażać, choć czuję, że muszę, w jakiej kondycji psychicznej będzie nasze społeczeństwo już wkrótce. A w jakiej część z nas jest już dzisiaj.
Brakuje nam ruchu na powietrzu, a lada chwila lwia część społeczeństwa będzie cierpieć z powodu zaburzeń snu i nastroju, spodowanych niedoborem światła słonecznego. Brakuje nam także kontaktów społecznych, do których jesteśmy przecież zaprogramowani.
W przymusowo zamkniętych we własnych domach ludziach narastać będzie frustracja, przemęczenie i zupełnie nieznany, nowy wymiar stresu. Stresu, na który nie posiadamy środków zaradczych, bo nie mieliśmy nigdy okazji ich wykształcić. Stresu, który może doprowadzić nas na skraj wytrzymałości albo nawet krok dalej.
Nie potrafię sobie tak naprawdę do końca wyobrazić, jak dzisiejsza sytuacja na nas wpłynie. Jak wpłynie na nasze dzieci? Jak my wszyscy, mali i duzi, podniesiemy się po tym, co się dzieje? Jak długo wytrzymamy jeszcze społeczną izolację? I czy będziemy potrafili tak po prostu wrócić potem do normalności, czy też, co bardziej prawdopodobne, nic nie będzie już nigdy takie samo?
Już niedługo większość społeczeństwa będzie potrzebować pomocy psychologicznej, a system pomocowy jest aktualnie jeszcze mniej wydajny niż zwykle. Coraz więcej (choć wciąż za mało) psychologów i psychoterapeutów otwiera swoje gabinety w alternatywnej, wirtualnej wersji. Oby takich specjalistów było jak najwięcej.
A do wszystkich nas i Was apeluję. Szukajcie pomocy, jeśli tylko jej potrzebujecie. Szukajcie jej u rodziny, przyjaciół i specjalistów. I szukajcie jej już teraz, jeśli jest Wam trudno, a nie dopiero wtedy, kiedy może być za późno.
Dziękuję za Twoje odwiedziny na stronie! Chcesz być na bieżąco? Polub mój profil na Facebooku lub Instagramie i nie przegap żadnego wpisu!