Moje życie z endometriozą

Wstęp Mam chyba  15 lat i właśnie odbywam pierwszą wizytę u ginekologa. Lekarz zadaje standardowy zestaw pytań, a wśród nich to jedno, na które bardzo chcę odpowiedzieć. Czy ma Pani bolesne miesiączki?Odpowiadam, że tak. I otwieram usta, żeby kontynuować i opowiedzieć o tym, jak bardzo. O tym, jak ból mnie przygniata i odbiera chęć życia. I że czasem sprawia, że nie jestem w stanie wstać z łóżka. O tym, że przez te dwa – trzy dni w miesiącu nienawidzę tego, że jestem kobietą.

Ale po moim ‘Tak’ lekarz bez słowa przechodzi do następnego pytania. Cóż. Widocznie tak ma być.

Rozdział I

Czasem jest lepiej. To znaczy znośnie. Kręci mi się w głowie z bólu, ale jestem w stanie zwlec się z łóżka i względnie funkcjonować.

Kiedy jest gorzej łapię się wszystkiego, od termoforów i masaży po silne środki przeciwbólowe. Ładuję w siebie czasem tyle, że jestem półprzytomna, ale przynajmniej odczuwanie bólu jest przytępione razem ze mną.

Mam bardzo dużą ilość nieobecności, zarówno w gimnazjum, jak i w liceum. Bo czasem po prostu nie jestem w stanie wstać albo powracam powoli do życia około południa. Tylko jak wytłumaczyć, czemu znowu nie było mnie w szkole, skoro sama nie wiem, co się ze mną dzieje?

Rozdział II

Mam 22 lata.

Tego dnia odbieram siostrzenicę ze szkoły. Mam ją zaprowadzić do domu, ale strasznie opornie nam to idzie. Proszę ją na różne sposoby, a ona upiera się, staje na ulicy i koniec. Otwieram usta, żeby podjąć kolejną próbę negocjacji, ale głos więźnie mi w gardle, bo ciało przeszywa nagły impuls.

Impuls bólu. Najpierw jeden, potem drugi, a potem już tylko ciągły, tępy ból. Do domu docieram – dosłownie – zgięta w pół. Stamtąd jadę na SOR.

Lekarz bardzo chce mi pomóc, ale wyniki w sumie są dobre, wyrostek się nie potwierdził, więc właściwie więcej już mi nie może zaoferować. Dostaję skierowanie do poradni chirurgicznej i jadę do domu.

Następnego dnia ból jest jeszcze silniejszy. Chirurg, który mnie przyjmuje odsyła mnie z powrotem do szpitala, bo jego zdaniem to jednak wyrostek. Po drodze radzi wstąpić do ginekologa, żeby upewnić się, że to nie jakieś kobiece schorzenie. Ginekolog przeprowadza badanie i stwierdza, że jego zdaniem wszystko jest ok.

Trafiam zatem do szpitala. Spędzam tam pięć dni, podczas których kolejni lekarze zgadują, co mi jest. Po pięciu dniach ciągłego bólu jestem słaba i bezsilna. Nie dostaję diagnozy ani leczenia. Dostaję za to wypis z informacją, że to bóle na tle nerwowym, bo nic innego nie udało się przecież znaleźć.

Zdesperowana udaję się do zaufanego lekarza, szalenie bystrego i przenikliwego. Bada mnie i robi bardzo skrupulatny wywiad. Celowo nie czyta wypisu ze szpitala, bo nie chce się nim sugerować. Zamiast tego pyta, docieka i uważnie słucha.

Właśnie wtedy po raz pierwszy pada ta tajemnicza nazwa. Endometrioza. Z niczym mi się nie kojarzy, ale nie brzmi najlepiej.

Za poradą tego lekarza wybieram się do ginekologa. W naszym mieście nie ma wielkiego wyboru świetnych specjalistów, ale idę do takiego, który wydaje się rozsądny.

W gabinecie, w którym nie ma nawet parawanu (!) zostawiam grube pieniądze i dowiaduję się, że nie ma czego się obawiać, nic tam nie ma, a z tą endometriozą to jakaś przesada. Dostanę antybiotyk 'jakby co’ i mam się cieplej ubierać, bo pewnie mnie przewiało. To nic, że mamy środek lata.

Ból, który rozpoczął się tak nagle trwa już nieprzerwanie od siedmiu dni.

Rozdział III

Moja desperacja zamienia się w rozpacz i zupełną bezsilność. Wtedy moja Mama wybiera się akurat do lekarki ginekolożki w innym mieście. Sama ma kłopoty ze zdrowiem, a tą lekarkę ktoś jej polecił. Dzwoni do niej i błaga, żeby wcisnęła i mnie. Zgadza się.

Lekarka jest bardzo konkretna i rzeczowa. Opowiadam jej wszystko, co wydarzyło się w ostatnich dniach i odpowiadam na jej rozliczne pytania. Bada mnie i stwierdza, że aktualnie mam ‘stan zapalny właściwie wszystkiego’ i jest zaskoczona, że nikt tego wcześniej nie zauważył. Czy wspominałam, że w międzyczasie badał mnie już ginekolog?

Potem jak przez mgłę słucham, jak opowiada o endometriozie. O tym, że może być przyczyną moich bóli miesiączkowych, ale też o tym, jak trudno ją wykryć. O tym, że nawet teraz po jednej wizycie nie może mieć pewności. O tym, że choroba niesie za sobą różne konsekwencje, między innymi trudności z zajściem w ciążę.

Po tamtej wizycie jestem pod jej stałą kontrolą. Biorę różne hormony, które mi pomagają, choć raz bardziej, raz mniej. Diagnoza jest prawie pewna.

Z jednej strony nie chcę żeby to była prawda, bo im więcej wiem o endometriozie, tym bardziej mnie przeraża. Z drugiej strony jednak chcę, żeby TO miało wreszcie jakąś nazwę. Chyba łatwiej jest walczyć, jeśli wie się w ogóle z czym.

W międzyczasie okazuje się, że dość uparty naciek na moim prawym jajniku wywołuje silne dolegliwości bólowe i najlepiej byłoby go laparoskopowo usunąć. W trakcie zabiegu diagnoza potwierdza się ostatecznie.

Zakończenie

Endometrioza II stopnia.

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że najgorsza, najbardziej złośliwa franca jaką kiedykolwiek poznam siedzi we mnie pewnie bym się obruszyła. A jednak to prawda.

Endometrioza to podstępna zołza. Potrafi zwodzić, mydlić oczy i nie dać się poznać latami. Wymyka się dostępnej wiedzy i kpi sobie z podstawowych metod diagnostycznych. Potrafi wypełnić macicę groźnymi zmianami bez żadnych dolegliwości albo jedną małą plamką na usg wywołać rozdzierający ból.

Może opierać się nawet najsilniejszym lekom przeciwbólowym, powodować bezsilność i po cichu niszczyć płodność. Niweczyć plany, odbierać nadzieję i niszczyć chęć do życia.

Epilog

Czasami czuję się lepiej, a czasami gorzej, ale coraz lepiej poznaję moją francę. Wiem, jak sobie pomóc albo kiedy muszę wyłączyć się z życia na chociażby dzień, dwa.

Miałam też szczęście. Pewnego listopadowego dnia na świat przyszedł mój Syn. Zdrowy, śliczny i doskonały w swojej niemowlęcej nieporadności.

Jednak wiele kobiet nie ma tego szczęścia. Często to właśnie endometrioza odbiera im tę szansą. Równie często nawet o tym nie wiedzą.

Badajcie się, drogie Kobiety. Te młodsze i te starsze. Nie dajcie sobie wmówić, że ból to coś normalnego i że tak ma być. Dociekajcie, naciskajcie i nie dajcie się zbywać.

Bo być może uda się znaleźć tą francę, która Wam go zadaje i chociażby nazwać.

Wpis powstał z okazji Tygodnia Świadomości Endometriozy.

Jeśli wpis Cię zaciekawił lub uważasz, że ktoś jeszcze powinien go przeczytać podaj go dalej, gdzie tylko chcesz.

***

Dziękuję za Twoje odwiedziny na stronie! Chcesz być na bieżąco? Polub mój profil na Facebooku lub Instagramie i nie przegap żadnego wpisu!

Przeczytaj również

Jak pomóc nieśmiałemu dziecku?

Kiedy myślimy o nieśmiałym dziecku, mamy przed oczami zwykle różne obrazy: dziecko, które wstydzi się w obecności obcych,dziecko, które nie lubi bawić się w grupie,dziecko,...
czytaj więcej

Jak poradzić sobie z trudnymi emocjami dziecka w miejscu publicznym?

Nie ma negatywnych emocji, choć czasem używa się właśnie takiego określenia. Każda z emocji jest istotna i pełni dla człowieka swoją funkcję. Są jednak takie emocje, z którymi bywa nam trudniej: smutek, zł...
czytaj więcej

Kary i nagrody w odpieluchowaniu

Odpieluchowanie bywa niełatwe dla rodziny. Czasami przyczyną jest brak gotowości dziecka. Innym razem trudność może stanowić dla rodziców fakt, że odpieluchowanie nie następuje od razu w całości. Niektóre...
czytaj więcej

Mity rodzicielstwa bliskości

Rodzicielstwo bliskości zyskuje coraz więcej zwolenników. Równie szybko, jak rośnie wiedza o nim, rosną także związane z nim wątpliwości i mity. Z jednej strony bliskościowa idea jest wielu rodzicom bliska...
czytaj więcej